Autor Wiadomość
Nenneu
PostWysłany: Sob 17:47, 03 Lis 2007    Temat postu:

Cytat:
Spotykając się z bliskimi na cmentarzu nie wspominajmy o nich ze smutkiem - oni z pewnością by tego nie chcieli - ale wspominajmy te piękne, radosne chwile razem spędzone.

Radość to tylko jeden wymiar człowika. A smutek? Złość? Nie wybielajmy, bez przesady! Bo wtedy nie pamiętamy całej osoby, a jedynie wyidealizowane jej wyobrażenie. Coś, czego nie ma i (najpwniej) nigdy nie było.

W pierwszym akapicie zaś, pomiędzy wierszami, wyczytałam, iż szczęśliwi i zadowoleni z życia nie chodzą na cmentazre, bo im to do szczęścia niepotrzebne. Czyli - na odwrót: niezadowoleni z życia chodzą na cmentarze? Znów wybielenie. Można pójść na cmentarz "pozwiedzać", poszukać czyjegoś grobu, łyknąć nastroju bądź... Powspominać. I różne osoby mogą to robić, osoby, których nie da się zakwalifikować do skrajności zadowolony i nie.

Co ważniejsze: bycie na cmentarzu, symbol pamięci, znicz, wiązanka - czy pamięć?
Byliście na czyimś pogrzebie? Ja nie, miałam trzy "okazje" ale odmawiałam. Nie zniosłabym płaczu, cierpienia, symbolu odejścia... Zapomnieć o śmierci! Na przeciw Memento mori! Nie pamiętajmy o śmierci, pamiętajmy o osobach, o tym, co w nich dobre i godne przekazania dalej... A nie... O śmierci...

Zapomniałam już, co miałam pisać, a herbatka kusi z sąsiedniego pokoju... To kończę.
Shameka
PostWysłany: Sob 14:08, 03 Lis 2007    Temat postu:

Gdzieś w centrum miasta, które tkwi w każdym z nas, leży cmentarz starych miłości. Szczęściarze, zadowoleni ze swojego życia i z tego z kim je dzielą, przeważnie o nim nie pamiętają. Nagrobki są wyblakłe lub powywracane, trawa nieskoszona, wszędzie plenią się jeżyny i dzikie kwiaty. U innych miejsce to wygląda dostojnie i schludnie jak cmentarz wojskowy. Kwiaty podlano i ułożono, wysypane tłuczem ścieżki są starannie zagrabione. Widać ślady częstych odwiedzin.
Cmentarz większości z nas przypomina szachownicę. Niektóre pola są zaniedbane albo wręcz leżą odłogiem. Kto by sobie zawracał głowę nagrobkami – czy też miłościami, które pod nimi spoczywają? Nawet nazwiska zatarły się w pamięci. Inne groby pozostają jednak ważne, choć byśmy niechętnie się do tego przyznawali. Odwiedzamy je często – prawdę mówiąc – zbyt często. Nigdy nie wiadomo, jak się będziemy czuli po wyjściu z cmentarza: czasem będzie nam lżej, czasem ciężej na duszy. Nie sposób przewidzieć w jakim nastroju będziemy wracać do domu teraźniejszości.


Bo nie chodzi o to, aby pomnik był najpiękniejszy, najbardziej okazały. Nie chodzi o to, aby wieniec, wiązanka czy inne kwiaty zwracały uwagę przechodzących ludzi. Najważniejsze jest to, aby pamięć o zmarłych nie zgasła w nas - w sercu. Znicz postawiony na grobie jest tylko symbolem tej pamięci. Z szacunku do zmarłych powinniśmy starać się, aby grób wyglądał schludnie, porządnie, a nie przez chęć zaimponowania sąsiadowi.

Musimy pamiętać, że życie ze śmiercią się nie kończy. Spotykając się z bliskimi na cmentarzu nie wspominajmy o nich ze smutkiem - oni z pewnością by tego nie chcieli - ale wspominajmy te piękne, radosne chwile razem spędzone.
Nenneu
PostWysłany: Sob 12:43, 03 Lis 2007    Temat postu: ... płonące świeczki na osamotnionych grobach ...

płonące świeczki na osamotnionych grobach
nagrobki ludzi, których bliscy wymarli
ale groby nie będą zapomniane
bo ten samotny pośród świeczek zawsze się wyróżnia
i ktoś położy troskliwie zapalony znicz
i niech płonie płomień
bo póki płonie
póty niezapomniany jest człowiek



...czyli o święcie, co właśnie minęło

Cmentarz rozświetlony zniczami... To chyba ładniejsze, niż cmentarz odwiedzany w ponure dni, zimne, opustoszałe miejsce. Ja odwiedziłam cmentarz, jak już było nieco ciemno – kapitalne wrażenie. Zarastające mchem nagrobki, kwiaty posadzone w ziemi grobów, pan Matejko z półkolistym ułożeniem świeczek przed grobowcem...

Znicze mają być – według mnie – symbolami skupisk myśli, „pamiętamy o was”. O kim się nie pamięta, ten nie istnieje, „nigdy nie istniał”. Co z tego, może był twoim praprzodkiem... Ale go nie znasz. Więc nie istnieje, dla Ciebie nie istnieje. Ja o Maciejku i Zośce spod Chrobięszczowa* też nie wiem, więc ich nie ma, w moim świecie.
A każdy widzi tylko swój świat, więc tak jakby ich nie było.

Swoją drogą, spotkałam się z ciekawą postawą wobec pierwszych dni listopada. „Nie lubię [tego święta] widzę w nim tyle obłudy”... „Raz na rok ludzie przypominają sobie o swoich bliskich zmarłych. A potem popisy kto kupi i postawi ładniejszy/większy/droższy znicz czy wiązankę.”
A przecież nie można żyć samym wspominaniem, przeszłością, pamięcią o ludziach, którzy odeszli. Co to by było za życie? Żadne. Sztuką jest zapomnienie o czyjejś śmierci, ale pamiętanie samej osoby, obecność myśli o niej w codziennym życiu.

Zapraszam do przedstawiania własnych przemyśleń.

* - zbieżność imion i nazw przypadkowa

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group